5 SPOSOBÓW, ŻEBY DOBRZE PRZEŻYĆ MSZĘ ŚWIĘTĄ

Skupienie myśli nie jest najważniejszym z nich.

Często obwiniamy się za to, że nie dość uważnie uczestniczyliśmy we Mszy świętej. Mówimy o tym na spowiedzi, a postanawiając poprawę, przy następnej okazji wkładamy wzmożony wysiłek, by się skupić. I co? I nic. Nasze myśli wciąż nie są nam posłuszne.

Poniżej kilka sposobów, by nie pozostać w sferze myśli, ale praktycznie „ulepszyć” nasz udział w Eucharystii.

Przeczytaj w domu czytania mszalne

Zapewne zdarza ci się na wezwaniu Oto Słowo Pańskie, uświadomić sobie, że nie masz pojęcia o czym była ewangelia. Da się tego uniknąć. Wystarczy w domu przeczytać czytania na dany dzień. Są powszechnie dostępne w sieci, z możliwością bezpłatnej mailowej prenumeraty. Można nabyć wersję drukowaną na każdy miesiąc. Można w końcu zaopatrzyć się w mszalik, w którym są wszystkie czytania na cały rok, a dodatkowo teksty modlitw mszalnych.

Przyjdź 10 minut wcześniej

Przy wielu ważnych okazjach, jak choćby koncert czy spektakl, lubimy być chwilę wcześniej. Po pierwsze, żeby nic ważnego nam nie umknęło, a po drugie, żeby nie przeszkadzać innym wchodząc na ostatnią chwilę. Dlaczego msza ma być wyjątkiem? Poza tym chwila wyciszenia i pozbierania myśli może być kluczowa dla przeżycia całości.

Ułóż własne modlitwy

W czasie mszy są momenty ciszy, krótkie przerwy, w których można użyć w myślach różnych modlitewnych zwrotów: akt pokuty, wezwanie „módlmy się”, ofiarowanie, przeistoczenie, przed i po komunii. Mogą to być zawsze te same, nasze osobiste wezwania, które tworząc pewien rytuał osadzają nas w liturgii i przywołują, by być „tu i teraz”.

Używaj głosu

To bardzo pomaga. Zwłaszcza, że w czasie mszy nie jest najważniejsze skupienie, ale zaangażowane uczestnictwo. Świadome używanie głosu sprawia, że myśl chętniej podąża za słowami. Kiedy coś dzieje się tylko w naszej głowie i nie dajemy temu wyrazu w gestach lub słowach, to nawet trudno mówić o uczestnictwie. A poza tym, „kto śpiewa, ten dwa razy się modli”.

Idź do komunii

Jeśli jesteśmy na uroczystym przyjęciu, to zazwyczaj tylko z jednego powodu nie bierzemy nic do ust – kiedy jesteśmy chorzy. Rzadko kiedy wspominamy takie przyjęcia, jako udane. Może to dobra analogia? Tym bardziej, że na tę chorobę jest skuteczne lekarstwo.

Ale nie spowiadaj się w czasie mszy

A już na pewno tego nie planuj z większym wyprzedzeniem. To nie jest czas na spowiedź. Najczęściej większa część mszy cię omija. Jeśli masz na sumieniu grzech, który uniemożliwia ci przystąpienie do komunii, wyspowiadaj się wcześniej, aby niedzielna Eucharystia była rzeczywiście twoim świętem, a nie czasem pokuty. Jeśli chodzisz stale do komunii i spowiadasz się regularnie, to tym bardziej nie musisz łączyć tych dwóch sakramentów.

Liturgia to rzeczywistość, w którą możemy zaangażować całe nasze człowieczeństwo. Często przeceniamy aspekt intelektualny, zapominając o tym, że mamy również ciało. Ale paradoksalnie, pogłębianie naszej świadomości może sprawić, że bardziej zaangażujemy się w sam przebieg liturgii. Dlatego zwyczajnie warto wiedzieć, w czym uczestniczymy i jaki ma to sens.

Mogą w tym pomóc następujące lektury:

·         Joseph Ratzinger, Duch liturgii, Poznań 2002

·         Jean Corbon OP, Liturgia – źródło wody życia, Poznań 2005

·         Tomasz Kwiecień, Pochwała ciała: liturgia i człowieczeństwo, Kraków 2001

·         Tomasz Kwiecień, Krótki przewodnik po Mszy świętej, Kraków 2004

·         Mieczysław Nowak, Bogactwo Mszy świętej, Częstochowa 1997

·         Maciej Zachara MIC, Msza święta. Liturgiczne ABC, Warszawa 2013

·         Jan Andrzej Kłoczowski OP, Szkoła duchowości, Poznań 2003

 

 

ks. Jan Miazek

Jak uczestniczyć w modlitwie eucharystycznej?*
 


W cyklu artykułów ukazaliśmy wszystkie modlitwy eucharystyczne zawarte w mszale i rozbrzmiewające w naszych kościołach. Zapoznaliśmy się z ich historią, budową i treścią teologiczną, potrafimy już je rozróżniać i lepiej rozumieć ich słowa. Ogólne wprowadzenie do mszału rzymskiego mówi: „Modlitwa eucharystyczna domaga się, aby wszyscy wsłuchiwali się w nią w pełnym czci skupieniu” (nr 78). Staramy się wszyscy to czynić, ale czujemy, że to jeszcze za mało. W tym wyjątkowym momencie Mszy chcielibyśmy, aby słyszane słowa prowadziły nas w głąb sprawowanego misterium, zbliżały do Chrystusa wydającego się za nas, przygotowywały do przyjęcia Jego Ciała pod postacią chleba. Pytamy zatem, jak uczestniczyć w modlitwie eucharystycznej, a wiedząc, że nie ma jednej prostej odpowiedzi, chcemy podać pewne wyjaśnienia i wskazania, które mogą stać się pomocą w tej nieustannej pracy duchowej.
 

Dwa światy
 

Na tle liturgii słowa, zmieniającej się w każdej Mszy, i bogatej w treści homilii liturgia eucharystyczna dla wielu wydaje się obrzędem prawie niezmiennym, ciągle powtarzanym, wręcz monotonnym. Wrażenie to potęguje fakt, że pomimo wielu modlitw eucharystycznych zawartych w mszale i zalecenia, że należy korzystać ze wszystkich, kapłani posługują się najczęściej tymi samymi, to znaczy drugą i trzecią. W tej sytuacji słyszymy nawet, że liturgia niedzielna jest nudna i dlatego wielu w niej nie uczestniczy. Jeśli to mówią ludzie młodzi lub luźno związani z życiem Kościoła, jest to jakoś zrozumiałe. Lecz jeśli takie słowa dochodzą ze strony uważających się za głębiej wierzących, rzecz wymaga rozważenia.

 

Wypowiedzi takie muszą płynąć z niezrozumienia, czym są obrzędy religijne w swej istocie, oraz z przenoszenia świeckich wzorców kulturowych na liturgię Kościoła. Oto człowiek żyjący w dzisiejszym pełnym zmienności świecie, przyzwyczajony do coraz nowszych widowisk, przyciągany zaskakującymi nowościami, oszołomiony wspaniałymi efektami technicznymi, poddawany wymyślnemu działaniu światła i dźwięku przychodzi na zwykłą niedzielną liturgię do kościoła. Przeskok rzeczywiście jest wielki, tym bardziej że ma jeszcze w oczach barwne i żywe programy telewizyjne sobotniego wieczoru. Przeciętny człowiek chyba sobie nawet nie zdaje sprawy z tego, że istnieją dwa światy różniące się od siebie. Dzisiejszy świat, posługując się potężnymi mediami, proponuje życie łatwe, pełne rozrywki, nastawienie na dziś, pozbawione jakiejkolwiek głębi. Zabawiany człowiek zapomina, że ma nieśmiertelną duszę, nie umie wejrzeć w swoje wnętrze, żyje tylko tym, co jest na zewnątrz. Świat wiary ukazuje człowiekowi całą rzeczywistość jego życia, daje odpowiedź na pytanie, kim jest, mówi mu o duchowym i cielesnym wymiarze ludzkiej egzystencji, o życiu doczesnym i wiecznym, ku któremu zmierza, zawsze wskazuje na Boga i ku Bogu prowadzi. Wzywa człowieka do życia głębią ducha, ale również dostrzega i stara się kształtować doczesność. Co tydzień Kościół przyzywa człowieka wiary na liturgię Mszy Świętej, aby przeżywał na nowo tajemnicę spotkania z Chrystusem i z braćmi w wierze, aby odnajdywał swą głębię i głębiej przeżywał codzienność rozpoczynanego tygodnia, aby doznawał umocnienia duchowego. W liturgii uczestniczą ci, którzy znają swój duchowy wymiar, są zwróceni ku Bogu i ku Niemu idą. Przestają chodzić do kościoła ci, którzy widzą już tylko doczesność, niczego poza nią nie dostrzegają. Liturgia staje się im obca, bo mówi o obcym dla nich świecie. Nie przyciągnie ich upiększana powierzchownie liturgia, gdyż brak im wiary otwierającej oczy na Boży świat. Łatwiej jest jednak mówić o nudnej liturgii, niż przyznać się przed samym sobą do problemu z wiarą. Zresztą czyż jednak problem wiary nie rozpoczął się od zaniedbywania niedzielnej liturgii? Na to pytanie każdy sam musi sobie odpowiedzieć. Wracając do tych, którzy systematycznie uczestniczą w liturgii: dobrze jest pamiętać, z jakiego świata przychodzimy, przekraczając próg świątyni, i mieć świadomość, że wchodzimy w inny wymiar.

 

Ciągle powtarzany obrzęd

 

Modlitwa eucharystyczna stanowi istotę obrzędu Eucharystii, tej wielkiej tajemnicy naszej wiary. Mówiąc o obrzędzie Eucharystii, trzeba uświadomić sobie, czym są wszelkie religijne obrzędy, bo przecież nie ma religii bez obrzędów. W religijnych obrzędach odkrywamy najpierw związek z odwiecznym kosmicznym porządkiem świata, działaniem bogów wobec świata i człowieka. Widzimy człowieka, który wypełnia te obrzędy, aby wejść w odwieczny ład wszystkiego i we wspólnotę, która w tych obrzędach uczestniczy. Przez udział w obrzędach człowiek odnajduje siebie wobec tego i innego świata oraz wobec wspólnoty, nawiązuje związek z rzeczywistością transcendentną, wchodzi w świat sacrum. Obrzędy przekazywane są przez pokolenia, stają się niezmienne, są ciągle na nowo powtarzane.
 

W świetle powyższych myśli spójrzmy na święty dla nas obrzęd Eucharystii. Pan Jezus posłużył się obrzędem, aby nam przekazać tę wielką tajemnicę, aby nam zostawić na wieki pamiątkę swej krzyżowej ofiary. Wszyscy pamiętamy, co uczynił podczas Ostatniej Wieczerzy: wziął chleb w swoje ręce, podobnie kielich i wypowiedział znane nam słowa. Powiedział po tym: „to czyńcie na moją pamiątkę”. W Wieczerniku Chrystus osobiście uczynił to, co jest sercem każdej Mszy Świętej. W czasie każdej naszej Mszy słowa i czynności kapłana są echem tego, co miało miejsce w Wielki Czwartek. Z biegiem czasu do obrzędu Eucharystii dodano elementy drugorzędne, ale to, co nam przekazał Chrystus, zawsze stoi w centrum, jest przekazywane i strzeżone przez Kościół; właśnie zostało zawarte w modlitwie eucharystycznej, która w naszej liturgii rzymskiej była jedna aż do soborowej reformy. Powtarzany przez wieki obrzęd Eucharystii wspomina i uobecnia najważniejsze wydarzenie całej historii zbawienia, jakim jest zbawcza śmierć Chrystusa na krzyżu. W ten sposób wszystkie pokolenia ludzkie Kościół prowadzi do Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał. Ten święty obrzęd został nam dany przez Chrystusa, jest sprawowany i przekazywany przez Kościół, jest wielkim wspólnym dobrem Kościoła. Celebrując Eucharystię, kapłan i zebrana wokół niego wspólnota powinni pamiętać, że tu i teraz nie modlą się tylko sami, ale wraz z nimi modli się cały Kościół. Przypomina zawsze o tym odmawiana modlitwa, ułożona i zatwierdzona przez Kościół. Modlitwa eucharystyczna, stojąca w centrum liturgii mszalnej, gromadzi duchowo wszystkich wierzących wokół Chrystusa wydającego siebie na ofiarę za nas. Dzieje się tak dlatego, że uczestniczymy w obrzędzie ustanowionym przez samego Chrystusa; wchodzimy w tajemnicę, która nas przerasta, wymaga od nas pokornego przyjęcia. Współczesny człowiek, naznaczony wybujałym indywidualizmem, może z tym mieć trudności. Chce stać w centrum wszystkiego, wszystko układać według swojej woli i upodobania, wybierać z życia to, co mu odpowiada. Liturgia wymaga wychodzenia z własnego subiektywizmu, otwarcia oczu na Bożą rzeczywistość, przyjmowania daru pochodzącego od Boga. Wymaga pewnej pokory ducha, uznania swej ograniczoności, niewystarczalności, otwarcia na Bożą mądrość i łaskę. Człowiek wiary takiej postawy powinien się nieustannie i cierpliwie uczyć, a tym samym uczyć się udziału w modlitwie eucharystycznej.
 

Obrzędy liturgiczne zawsze sprawowane są we wspólnocie Kościoła. Wierzący w Chrystusa schodzą się w Jego imię, aby sakramentalnie przeżywać Jego obecność. Uczestnicząc w liturgii, wchodzimy we wspólnotę Kościoła. Wiara w Chrystusa rodzi bohaterstwo, otwiera na drugiego człowieka, wspólnota modlitwy pozwala odkrywać przynależność do wielkiej duchowej rodziny. Wszystko to odnosi się w sposób szczególny do Eucharystii. Kościół żyje dzięki Eucharystii, Eucharystia nieustannie buduje Kościół. Dokładnie podczas modlitwy eucharystycznej najmocniej przeżywamy tę tajemnicę. Wtedy właśnie Chrystus na nowo wydaje siebie za nas, a my, chcąc odpowiedzieć na Jego miłość, staramy się Jemu oddać siebie. Eucharystia tworzy tę wyjątkową jedność Chrystusa ze swoimi wyznawcami, jedność przekraczającą granice widzialnego świata. Kto opuszcza niedzielne zgromadzenie eucharystyczne, w jakiś sposób odłącza się od wspólnoty wierzących. I chociaż nadal należy do Kościoła, to jednak tej jedności z braćmi w wierze już konkretnie nie przeżywa. Wchodzi na drogę własnej wiary, zaczyna dopasowywać ją do własnych wyobrażeń, odrzuca wszystko, co mu nie odpowiada. Z biegiem czasu zwykle dochodzi do mglistej religijności lub niewiary.
 

Wskazania praktyczne
 

Wszyscy uczestniczący w Eucharystii powinni wsłuchiwać się w modlitwę eucharystyczną w pełnym czci skupieniu. Przypominam te słowa z Ogólnego wprowadzenia do mszału rzymskiego, chcemy bowiem teraz szukać odpowiedzi na pytanie: jak to czynić, co robić, aby dobrze przeżyć ten wyjątkowy czas?
 

Mamy wsłuchiwać się w modlitwę eucharystyczną, co oznacza coś więcej niż tylko proste słuchanie jej słów, wskazuje na pewien wysiłek i trud. Samo słuchanie dla wielu może być problemem, dzisiaj jesteśmy bowiem już przyzwyczajeni do oglądania obrazów, przecież w telewizji obrazy towarzyszą słowom, ilustrują je i ożywiają. Ludzie mają trudności w słuchaniu dłuższych wywodów czy informacji, jakby czekają na obraz. Wielu chce widzieć tekst, aby go lepiej zrozumieć i odkryć jego prawdziwy sens. W liturgii mamy do czynienia z potrzebą autentycznego słuchania, co może być problemem. Do tego może jeszcze dochodzić inna trudność: sposób wypowiadania modlitwy przez celebransa nie zawsze jest odpowiedni i nie zawsze dobra jest akustyka w kościele. Mówimy o tym, bo przecież wierni sygnalizują takie uwagi. Celebrans powinien sobie zdawać sprawę z tego, jak wiele zależy od jego sposobu mówienia. Ale z drugiej strony wierni powinni też mieć pewne zrozumienie dla celebrujących kapłanów. Wsłuchiwanie się oznacza zatem najpierw usłyszenie tekstu.
 

Wsłuchujemy się w modlitwę eucharystyczną, pragniemy bowiem podążać za jej teologiczną myślą, prowadzącą nas do celebrowanego misterium. Jest to myśl bogata w treści, w której – jak już wiemy – znajduje się uwielbienie Boga, wołanie o Ducha, wspomnienie Wieczernika i krzyża, prośba o przyjęcie ofiary, modlitwa za Kościół, za żywych i zmarłych, wspomnienie jedności ze Świętymi w niebie. Naprawdę, trzeba się wsłuchiwać w słowa, aby przeżywać ich odmienny charakter i zmieniający się sens. Trud ten się opłaca, bo w modlitwie odkrywamy wiele zmieniających się myśli; modlitwa eucharystyczna szybko traci monotonię i okazuje się modlitwą żywą. Modlitwa, podczas której sprawujemy i przeżywamy wielką tajemnicę wiary, chcąc ją opisać i wyrazić, musi sięgać do wyrażeń i słów dotyczących największych, najważniejszych prawd naszej wiary. Musi przywoływać wielkie tematy dotyczące Boga, świata, człowieka, Kościoła i życia wiecznego, bo z nimi związana jest tajemnica Eucharystii - ofiara zbawienia. Wielka myśl teologiczna, zawarta w Piśmie Świętym i wiekowej refleksji Kościoła, wyrażona jest w słowach, terminach, które dla niejednego mogą być trudne, nawet niezrozumiałe. Kościół posiada jedną liturgię, wspólną dla wszystkich wierzących, wykształconych i prostych, głęboko wierzących i ledwo z wiarą związanych, dla młodzieży i dorosłych oraz starszych. Liturgia jest źródłem dla wszystkich, z którego każdy czerpie na miarę swych możliwości. Wsłuchiwanie się w słowa modlitwy eucharystycznej przybliża nam wielkie duchowe skarby i zarazem woła o ich lepsze poznanie. Zachęca do starania się o głębsze rozumienie wyznawanej wiary. Myślimy o tym zetknięciu się w modlitwie eucharystycznej z wielką teologią Kościoła, ale to nie oznacza, że tej modlitwy nie przeżyjemy dobrze bez specjalnego przygotowania. Wystarcza nasze zwykłe rozumienie wiary, bo ono obejmuje podstawowe prawdy otwierające nas na Eucharystię. Każdy – jak tylko może umysłem i sercem – duchem ma pozostawać przy słowach modlitwy eucharystycznej. Ma czynić wszystko, co może, a resztę dopełni łaska Boga.
 

Wsłuchiwanie się w modlitwę eucharystyczną powinno nas doprowadzić do duchowego odkrycia: oto ja, teraz i tutaj, uczestniczę w wielkiej, odwiecznej tajemnicy zbawienia człowieka i świata. Słucham słów, których słuchały całe pokolenia ludzi, i uczestniczę w obrzędzie celebrowanym przez wieki. Stoję przed Bogiem w łączności z całym Kościołem, rozsianym po całej ziemi i zbawionym w niebie. Moje osobiste życie ma zatem drugi – duchowy wymiar. Żyjąc na ziemi, należę już do drugiego – iecznego świata, do którego przechodzi każdy człowiek po ziemskim życiu. W Chrystusie już żyję nowym życiem, a później wejdę w jego pełnię. Świadomość tego drugiego, duchowego wymiaru życia człowieka przemienia wszystko. Przemienia także nasze życie codzienne wraz ze wszystkimi jego sprawami i trudnościami.
 

W naszych kościołach widzimy ludzi, zwłaszcza w dzień powszedni, którzy podczas Mszy trzymają teksty mszalne dnia i je pilnie śledzą. Chcą w ten sposób lepiej poznać i zapamiętać wszystko, co wypowiada kapłan. Jest to dobra postawa, bo pomaga im lepiej, pełniej uczestniczyć we Mszy. Ale zarazem to trochę niewłaściwe, bo ich oczy zwrócone są na tekst, a nie na stół słowa i stół Eucharystii. Spotykamy się czasem z praktyką rozkładania tekstów Mszy niedzielnej dla wszystkich wiernych. We Włoszech ławki kościoła zapełnione są takimi tekstami; praktykę tę starano się również przenieść i do nas. W takiej sytuacji lektor czytający słowo Boże będzie miał przed sobą pochylone nad kartkami głowy wiernych, podobnie celebrans odmawiający modlitwę eucharystyczną. Czujemy, że jest w tym coś niewłaściwego, co może powodować brak słuchania słowa, brak wsłuchiwania się w modlitwę eucharystyczną; każdy wydaje się być zajęty sobą. Chyba dlatego nie przyjęło się to rozkładanie tekstów w naszych kościołach.
 

Tym najpobożniejszym zaleca się bardzo uprzednie zaznajomienie się z tekstami liturgicznymi. Odnosi się to zarówno do czytań mszalnych, jak i do modlitw. Spokojna lektura modlitw eucharystycznych w domu, wsparta jakimś dobrym komentarzem – to najlepsze przygotowanie do udziału w celebrze w kościele. Warto jeszcze pójść o krok dalej. Nad tekstami modlitw eucharystycznych dobrze jest medytować. Ich krótki i zwarty tekst jest bogaty w myśl teologiczną, której nie wychwyci nawet lektura. Medytacja nad tekstem otwiera nowe perspektywy i dostrzega powiązania z całą historią zbawienia. Dobrze jest też w swej codziennej osobistej modlitwie powracać do znanych zwrotów i wyrażeń z poszczególnych modlitw eucharystycznych, bo wtedy głębiej zapadają w naszą świadomość i dosięgają naszego ducha.
 

Podczas modlitwy eucharystycznej stoimy, klękając jedynie na przeistoczenie. Gdzie istnieje taki zwyczaj, wierni mogą klęczeć od śpiewu Święty do doksologii Przez Chrystusa, z Chrystusem... Nasi biskupi dopuszczają taką praktykę, dlatego nadal istnieje w niektórych parafiach. W Mszach codziennych możemy przeżywać modlitwę eucharystyczną, klęcząc, co dla wielu jest pomocą w skupieniu.

 

Świadomość składania ofiary

 

Eucharystia jest świętą ofiarą, ofiarą Chrystusa i zgromadzonego Kościoła. Kapłan sprawuje Eucharystyczną Ofiarę, a wszyscy, którzy w niej uczestniczą, na mocy kapłaństwa powszechnego wiernych składają wraz z nim swoje duchowe ofiary, które wyraża chleb i wino od momentu złożenia ich na ołtarzu. Chleb i wino stają się symbolem wszystkiego, co przynosimy od siebie w darze Bogu i co ofiarujemy w duchu. Papież Jan Paweł II w liście o kulcie Eucharystii z 1980 roku napisał, że świadomość składania ofiary powinna utrzymywać się podczas całej Mszy. Co więcej, powinna osiągnąć pełnię w momencie konsekracji (podniesienia) i anamnezy, czyli wspomnienia śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Domagają się tego słowa wypowiadane przez kapłana. Wtedy mamy łączyć ofiarę nas samych z ofiarą Chrystusa. W Trzeciej modlitwie eucharystycznej prosimy: „wejrzyj na ofiarę Twojego Kościoła [...]. Niech On (Duch Święty) nas uczyni wiecznym darem dla Ciebie [...]”. Przypomnijmy, że w czasie przeistoczenia ofiara kapłana i duchowe ofiary ludu, wyrażone ofiarowaniem chleba i wina, zostają konsekrowane i stają się Ciałem, które Chrystus wydał, i Krwią, którą Chrystus przelał. Wtedy to wierni mają siebie składać w ofierze Ojcu, z Chrystusem i przez Chrystusa.
 

Wracając do naszych poprzednich rozważań o wsłuchiwaniu się w słowa modlitwy eucharystycznej, widzimy, że w momencie przeistoczenia to nie wystarcza. Przychodzi czas duchowego działania, oddania siebie Bogu, wyrażenia gotowości na życie ofiarne dla Boga i dla ludzi. Teraz podczas celebry człowiek oddaje siebie w ofierze, potem w codzienności będzie się uczył składania siebie w ofierze w praktyce. Tak jak uczynił to Chrystus, który wydał siebie na ofiarę w Wieczerniku, a potem w Wielki Piątek oddał swoje życie na krzyżu. Powtórzmy raz jeszcze: udział w modlitwie eucharystycznej – to nie tylko wchodzenie w jej treść, ale również przeżywanie tego, co ta modlitwa wspomina. Na słowa konsekracji klękamy, ze czcią patrzymy na Ciało i Krew Pana, adorujemy Zbawiciela. W tym momencie Mszy mamy iść dalej, łączyć się z ofiarą Chrystusa przez zgodę na swoje ofiarne życie. Wymaga to od nas podejmowania trudu dla Chrystusa, przyjmowania zawsze Jego woli, niesienia codziennego krzyża. Trzeba zwrócić uwagę na przeżywanie mszalnego podniesienia właśnie w tym duchu. Obecny wśród nas Chrystus w swoim Ciele i Krwi wzywa nas do pójścia za Nim drogą ofiary. Wymaga to pogłębionego wychowania do uczestniczenia w Eucharystii, naszej nowej świadomości i duchowej dojrzałości.

 

Liturgia i życie

 

Dla wielu liturgia to świat obrzędów, śpiewów i modlitw, piękna świątyni i podniosłego nastroju. Świat tak odmienny od tego, który nas otacza i czym żyjemy na co dzień. Dlatego przyciąga człowieka, pozwala mu oddychać innym klimatem, niesie uspokojenie i chwilowe zapomnienie o wszystkim, koi rozlatane nerwy. Tak pojmowana liturgia budzi także sprzeciw, bo wyrywa człowieka z realnej rzeczywistości, daje mu złudzenie zmiany, może go zamykać na potrzeby świata. Jednak pamiętajmy, że troska o drugiego człowieka i jego sprawy należy do najważniejszych. Najlepiej służymy Bogu, czyniąc dobro każdemu potrzebującemu, bo przecież z nim utożsamia się Chrystus. Dwie postawy wobec liturgii od czasu do czasu dają znać o sobie, prowadzą do dyskusji, czasem do nieporozumień. Właściwe uczestniczenie w modlitwie eucharystycznej uczy nas jedynej, poprawnej postawy.
 

Liturgia jest nierozerwalnie związana z życiem. W czasie podniesienia, w tym najważniejszym dla nas momencie, jest również obecne życie człowieka ze wszystkimi jego problemami. Jeśli składamy siebie z Chrystusem Bogu Ojcu w ofierze, to myślimy o tym wszystkim, co dla nas trudne i co stanowi nasz krzyż. Przebywając przed Bogiem w tym podniosłym klimacie liturgii, pamiętamy o rzeczywistości ludzkiego życia. Zatem liturgia nie ucieka przed życiem, ale chce człowiekowi dać moc do podjęcia go świadomie i do zwrócenia go, takim jakie jest, ku Chrystusowi. Chce uczyć człowieka łączenia swego codziennego krzyża ze zbawczym krzyżem Chrystusa. Liturgia nie boi się inwazji życia w piękno swych obrzędów, naruszenia wzniosłości. Powiedzmy więcej: liturgia traci coś ze swej autentyczności, jeśli człowiek nie przyniesie Bogu w ofierze swego zwykłego życia. Wtedy liturgia obawia się, że stanie się pustym obrzędem, niewypełnionym treścią. Jeśli człowiek przynosi Bogu swoje życie w ofierze, to wyjdzie z liturgii napełniony mocą, pokojem i łaską. Wniesie te dary w swoją codzienność, która dzięki temu zostanie przemieniona.

 

Zawsze w drodze
 

 

Nasze rozważania o uczestniczeniu w modlitwie eucharystycznej dotknęły wielu problemów i zapewne różnie będą odczytane. Jest to zupełnie zrozumiałe, bo przecież każdy z nas inaczej przeżywa Mszę Świętą, inne ma z tym trudności, inaczej też odbiera słowa modlitw, czego innego oczekuje od niedzielnej liturgii. Jednak jedno powinno być nam wspólne: ciągle powinniśmy starać się o pogłębianie swego udziału w liturgii, także w modlitwie eucharystycznej. Ciągle trzeba nad tym pracować, bo przecież jesteśmy ludźmi drogi. 

* "Msza Święta” 9/2011, s. 12-15.

 

 

Ojciec Pio święcenia kapłańskie przyjął w katedrze w Benewencie 10 sierpnia 1910 r. Tak napisał na swoim obrazku prymicyjnym: "Jezu, moje pragnienie i życie moje, kiedy dziś drżący Cię unoszę w tajemnicy miłości, spraw, abym był dla świata drogą, prawdą, życiem, a dla Ciebie świętym kapłanem, ofiarą doskonałą".

Kiedy Ojciec Pio odprawiał Mszę św., wszyscy czuli, że prawdziwie z Chrystusem przeżywa mękę i przybicie do krzyża. W prywatnym objawieniu tak Pan Jezus o nim mówił: "Posiada moją władzę, ponieważ ja, Jezus, żyję w nim... Jego gesty, słowa, spojrzenie dokonują więcej niż przemowa wielkiego mówcy. Ja nadaję wartość temu wszystkiemu, co z niego wychodzi. Jest arcydziełem mojego miłosierdzia. Jego obdarzyłem wszystkimi darami mojego Ducha. Jest moim doskonałym naśladowcą, moją Hostią, moim ołtarzem, moją ofiarą, moim upodobaniem, moją chwałą!".

 

O. Jerzy Tomziński, przełożony generalny Zgromadzenia Ojców Paulinów, uczestniczył we Mszy św. odprawianej przez o. Pio. I wspomina, że to, co najbardziej wtedy przeżył, to moment konsekracji: "Ojciec Pio zachowywał się tak, jakby widział Chrystusa. Oparł się na ołtarzu, ręce położył tak, jakby obejmował krzyż, i patrzył na Hostię. On widział Pana Jezusa, że cierpi, że umiera. Widział Go w Hostii - to się ujawniło w jego twarzy. To było coś nieprawdopodobnego... Nie widziałem kapłana celebrującego, ale Mękę Pana Jezusa na Golgocie. Widziałem, Pan Jezus cierpi i umiera, że krew się leje. Widziałem i przeżywałem, dzięki Ojcu Pio. niebo przy ołtarzu".

Znana pisarka Maria Winowska tak opisuje Eucharystię Ojca Pio w książce Prawdziwe oblicze Ojca Pio: "Twarz jego przeobraża się, gdy stanął u stopni ołtarza. Nie trzeba być mędrcem, żeby zrozumieć, że znalazł się w świecie dla nas niedostępnym. Nagle pojmuję, dlaczego Msza odprawiana przez niego przyciąga tłumy, dlaczego je przykuwa i podbija. Od pierwszej chwili jesteśmy raptownie wciągnięci w głąb tajemnicy. Jak niewidomi otaczający widzącego. Jesteśmy bowiem ślepcami, przebywającymi za granicami rzeczywistości. To właśnie jest posłannictwem mistyków. Oni przywołują do życia nasze wewnętrzne oczy, które uległy zanikowi, oczy przeznaczone do oglądania olśniewającej jasności, nieporównywalnie potężniejszej od światła widzialnego okiem śmiertelnika... Od siebie mogę powiedzieć, że w San Giovanni Rotondo okryłam w ofierze Mszy świętej otchłanie miłości i światła, przedtem zaledwie dostrzegalne. Ten moment jest bardzo ważny... Jego zadaniem nie jest robienie niczego innego, ani też «lepiej niż inni», ale uprzystępnienie nam zrozumienia, przeżycia i wchłonięcia w siebie tej jedynej w świecie Ofiary, jaką jest Msza święta...

Bo trzeba być ślepym, żeby nie wiedzieć, że człowiek, który przystąpił do tego ołtarza, cierpi. Jego krok jest ciężki i chwiejny. Niełatwo jest stąpać na przebitych stopach. Ramiona ciężko się opierają na ołtarzu, gdy go całuje. Zachowuje się jak ranny w ręce, zmuszony do oszczędzania każdego ruchu. Wreszcie, uniósłszy głowę, wpatruje się w krzyż. Mimo woli odwracam oczy, jak gdyby lękając się podpatrzeć tajemnicę miłości. Twarz kapucyna, przed chwilą wyrażająca jowialną uprzejmość, ulega przeobrażeniu. Przechodzą przez nią fale wzruszenia, jak gdyby niewidzialne siły powołujące go do walki napełniały go kolejno obawą, radością, smutkiem, trwogą, bólem. Rysy jego odzwierciedlają tajemny dialog. Protestuje, potrząsa głową przecząco, czeka na odpowiedź. Całe ciało sprężyło się w milczącym błaganiu (...). Czas stanął. A raczej czas przestał się liczyć. Wydaje mi się, że ten ksiądz przykuty do ołtarza wprowadził nas wszystkich w inny wymiar, gdzie trwanie zmieniło znaczenie.

Nagle wielkie łzy tryskają mu z oczu, a ramiona wstrząsane łkaniem zdają się uginać pod przytłaczającym ciężarem. Przylatuje mi na myśl szybkie jak błyskawica wspomnienie wojenne:. skazanych na śmierć, w chwili usłyszenia wyroku. Mięśnie twarzy ani drgną, ale całe ciało usuwa się, kurczy. Ta powolna agonia, to uczenie się śmierci przygotowuje do spojrzenia wprost w oczy plutonowi egzekucyjnemu. Dramat Chrystusowy jest własnym dramatem Padre Pio. Oddalenie między nim a Chrystusem znikło: «Vivo ego, iam non ego...« - »Żyję ja, już nie ja...». Czyżby Pan wznawiał swą ofiarę w sposób bezkrwawy po to tylko, żebyśmy zapomnieli o cenie Jego Krwi? Wszak każda Msza zaprasza do uczestnictwa w Męce Odkupienia, bo to On sam żyje, cierpi i umiera w Swym Ciele mistycznym. Alboż nie jesteśmy wszyscy współpracownikami Odkupienia? I czyż Msza nie jest dla każdego z nas miejscem przeistoczenia, w którym nasze biedne cierpienie, przejęte przez Chrystusa, osiąga cenę wieczności? (...).

W pewien piątek byłam świadkiem, jak dyszał, niby zapaśnik w walce nad siły, na próżno usiłując odsunąć od siebie przeszkodę, która mu broniła wypowiedzenia słów Konsekracji. Dochodziło do walki wręcz, z której wyszedł zwycięsko, lecz zmiażdżony. Kiedy indziej, poczynając od Sanctus, kroplisty pot spływał mu z czoła, zalewając twarz rozrywaną skurczami łkania. Był wtedy naprawdę uosobieniem bólu w walce z agonią. Bywały dni, kiedy wymawiał słowa Konsekracji, cierpiąc jak męczennik...

 

A na koniec trzyma we wzniesionych rękach Boga-Hostię. Po palcach jego spływa krew cienkimi strużkami. Na krótką chwilę jego rysy miękną i twarz promienieje. Czasem uśmiech muska jego wargi i oczy zdają się pieścić Hostię tkliwym spojrzeniem. Nie wiem, w jakie ciemności schodzi jego wiara, ale jestem pewna, że widziałam, jak jego wzrok sięgał w głąb, przebijając powłokę pozorów. Kto by wątpił o Obecności Rzeczywistej, winien słuchać Mszy odprawianej przez Padre Pio. Nie twierdzę, że wiara, która jest łaską, spłynęłaby na każdego natychmiastowo i niejako automatycznie, ale jestem przekonana, że postawiłby sobie to samo pytanie co pewien mój przyjaciel, którego posłałam do San Giovanni Rotondo: «Jedno z dwojga» - napisał mi. - «Albo ja jestem idiotą, albo Padre jest świętym». Opowiedział się jednak za pierwszą z tych ewentualności".

Menu

Wyszukiwanie

Święta

Piątek, Wielki Tydzień
Rok B, II
Wielki Piątek Męki Pańskiej

Dzisiaj jest

piątek,
29 marca 2024

(89. dzień roku)

Zegar

Licznik

Liczba wyświetleń:
1413276

Statystyki

www.stat.4u.pl